Organizacja ślubu i wesela w plenerze
Ślub w otoczeniu, które się zna i kocha, w środku lasu, na własnej działce to coś o czym marzy pewnie niejedne para młoda. To było wyzwanie, wpisać się w otaczający krajobraz i zapewnić piękną uroczystość w plenerze. Prawie się udało...
Motyw
Miejsce przyjęcia właściwie narzuciło nam motyw. Dlatego otaczające lasy przeniknęły do tej uroczystości wkraczając zupełnie niesubtelnie. Swoim zasięgiem objęły prawie każdy element uroczystości. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie dodała czegoś co wyróżni i spersonalizuje tą uroczystość. Pan Młody nie krył swojej pasji do łowiectwa. W rezultacie wpadliśmy na pomysł by wykorzystać naturalne zdobycze, które były łatwo dostępne.
Papeteria
To zawsze pierwszy element przyjęcia, które zapowiada jego charakter. Poroże stało się charakterystycznym elementem nie tylko zaproszeń ale i całej oprawy graficznej przyjęcia: winietek, menu, planu itd
Ślub w lesie
Miejsce ceremonii to efekt pracy trzech specjalistów: scenografa, dekoratorki i wedding plannera. Najpierw była koncepcja, którą przedstawiliśmy klientom po wnikliwej rozmowie. Pomysł się spodobał więc odwrotu nie było 😉 Szczęśliwie scenograf spadł nam z nieba i zadbał by konstrukcja była solidna. Do tego wkroczyła dekoratorka by skąpać wszystko w zieleni i paprociach. Od nas obowiązkowo drewniane, ręcznie robione godło i drewniany stolik dla urzędnika. Para Młoda podczas ceremonii stanęła na mięciutkiej skórze.
Zieleń i kwiaty
Bukiet Panny Młodej był inny niż wszystkie. Kompozycja wykorzystywała głównie zieleń i leśne rośliny m.in. paprocie.
Wejście do hali namiotowej, w której odbywało się przyjęcie weselne - również w leśnym stylu - zostało bogato obstawione roślinami. W ten sposób udało nam się przenieść klimat otaczającego lasu również do wnętrza namiotu. Wszędzie panowała zieleń i motywy botaniczne. Zapach paproci unosił się delikatnie potęgując poczucie bliskości z naturą.
Menu i napoje
Przyjęcie miało charakter stojący, a wszystkie pyszności znalazły się na wystylizowanych bufetach. Las ma nam do zaoferowania całe bogactwo pożywienia. Począwszy od owoców, przez grzyby i zioła, na zwierzynie kończąc. Choć to na wsiach głównie przygotowywano przetwory z darów lasu to akurat w przypadku ekspozycji na drewnianej drabinie "wiejski stół" byłby nietrafioną nazwą. Takie rozwiązanie wprowadziło co prawda odrobinę rustykalnego charakteru, jednak produkty, które się na niej znalazły wcale nie pochodziły z wiejskich gospodarstw, a z polowania, którego uczestnikiem był Pan Młody. Bliscy przyjaciele Pary przygotowali staropolski trunek ;), a reszty dopełniły propozycje firmy cateringowej. Tak przygotowany bufet był oblegany, a stojące obok stoliki koktajlowe wiecznie zajęte przez migrujących gości.
Słodki stół w stylu leśnym
Pracownia cukiernicza przygotowała przepiękne wypieki, które smakowały wyśmienicie. Owoce leśne stały się głównym motywem smakowym i dzięki pomysłowości cukiernika nie było w tym ani trochę nudy.
Tort w stylu leśnym
Kasia i Sławek chcieli mieć tort, który będzie nawiązywał do stylu ich uroczystości. Jednak nie są zwolennikami masy cukrowej, której oprócz dzieci nikt nie zjada. Taka "skórka" tortu - jak mówi moja córka - jest coraz rzadziej wybierana na przyjęcia weselne.
Potrzeba matką wynalazków. Tort o wyglądzie brzozy został stworzony przez pracownie cukierniczą i nie ma tu ani grama masy cukrowej. Smak - pistacja z wiśnią - został wybrany po degustacji i faktycznie był obłędny.
Miło jest zjeść coś innego niż w kółko śmietankę z malinami 😉
Napoje
Największą popularnością cieszyły się nalewki. W czerwcu, gdy wieczory były jeszcze chłodne, rozgrzewające likiery były strzałem w 10. Ponieważ przyjęcie miało istnie leśny charakter smaki również dobrałam tak, by wpisywały się w tematykę: dereń, czeremcha czy nalewka myśliwska z bukietem z 33 ziół - wyprodukowane przez prawdziwego pasjonata i jego rodzinną nalewkarnię.
Lżejsze alkohole były dostępne w rustykalnym nalewaku.
Bezalkoholowe napoje zagościły w mojej ulubionej stylizacji ostatnich miesięcy: w słojach z kranikiem na drewnianych skrzynkach.
Dzik na weselu
To nie była świnka przebrana za dzika, tylko prawdziwy dzik upolowany przez Dziadka Tadka. Samodzielnie również go przyrządził. Mięso rozpływało się w ustach. Po prosu coś pysznego.
Pogoda
Wszystko można zaplanować oprócz jednego... pogody. Niestety pokrzyżowała nam plany dosyć skutecznie. Późnym wieczorem miało się odbyć wspólne ognisko. Drewno zwiezione, kiełbaski w różnych smakach przygotowane, a tu zaczęło lać. Ale tak bardzo, że następnego dnia czytaliśmy wiadomości o zalanych miastach w całej Polsce.
Iluminacje stref chillout nie dały się podziwiać przy takiej pogodzie. Dzieci nie mogły skakać na przygotowanej trampolinie.
Resztę wieczoru łagodziliśmy skutki ulewy, żeby goście mogli się bawić chociaż w namiotach. Kiełbaski kucharz postanowił upiec w piecu - były pyszne. Dzieci przeniosły się na animacjami do domu. Jedynie oświetlone drzewa i teren nie ujawniły swojego piękna w pełnej okazałości, bo nikt nie spacerował podczas takiej potwornej ulewy.
Mimo niesprzyjającej pogody goście bawili się znacznie dłużej niż planowaliśmy. A to najlepszy dowód na to, że przyjęcie należało do tych z kategorii: bardzo udane 🙂