To co dla jednych jest tandetą dla innych może być szczytem elegancji. To co sprawia, że odbieramy rzeczy jako kiczowate to najczęściej brak spójności z całą resztą. Pokażę Wam jak uniknąć fatalnych wyborów choć wiem, że moje stanowisko będzie dla niektórych niewygodne…
Katalogowe suknie ślubne olśniewają nas swoim pięknem, wykonaniem i całościową stylizacją Panny Młodej. Problemem może być zarówno zbyt duży wybór jak i wybór zbyt skąpy. Ten ostatni może spotkać Panny Młode, które wychodzą za mąż w sezonie jesień-zima. Często salony sukien ślubnych na ten okres proponują jedynie suknie z długim rękawem. Co jeśli jednak to nie wystarczy? Często się zdarza, że Panny Młode szukają rozwiązań, które są najbardziej dostępne na rynku, co może sugerować zasadność ich wyboru. Ja jednak uważam, że żadne rozwiązanie typy ready-to-wear nie zastąpi całościowego spojrzenia na strój Panny Młodej i… projektowania sukni razem z okryciem. Tylko wtedy macie pewność, że jedno z drugim będzie do siebie pasować i tworzyć komplet.
Od razu odrzucę argument, że to bardzo podraża koszt sukni. Faktycznie jest to rozwiązanie droższe, ale biorąc pod uwagę, że ślub i wesele odbywają się w sezonie nieślubnym – kiedy ceny usług są dużo niższe – warto przeznaczyć zaoszczędzone fundusze właśnie na taką pełną stylizację.
Na przykładzie bardziej i mniej znanych projektantów mody ślubnej pokażę Wam rozwiązania, które w moim odczuciu potwierdzają moje stanowisko.
Peleryna
Zaczynam od niej bo moim zdaniem to najlepsza ze wszystkich opcji. Od wielu lat projektanci lubują się w tej formie okrycia i najczęściej wybierają ją w swoich projektach. I słusznie. Nie kryję mojego zachwytu, gdy ktoś decyduje się właśnie na wybór peleryny. W tym sezonie hitem są zarówno te krótsze jak u Elie Saab czy Cushnie, jak i te długie. Zuhair Murad proponuje taką na wzór królewski, bogato zdobioną pasującą do wzoru na sukni, podczas gdy Berta Balilti proponuje leciutką tiulową z golfem z koronki. Każda z nich powtarza wzór z sukni. Komplet autorstwa Jesusa Peiro pokazuje idealne połączenie wzoru sukni z peleryną – mieniące się delikatne kropki. Na gładko i w trochę cieplejszej wersji występuje peleryna u Yolancris. Demetrios natomiast proponuje do pięknej, wręcz bajkowej, koronkowej peleryny – kaptur, a do innej sukni, szalenie modne, wykończenie z … piór.
W tym miejscu odeprę kolejny argument, że takie rozwiązania jak wyżej Was nie ogrzeją. Otóż moje drogie, Pannom Młodym zazwyczaj nie jest zimno w dniu ślubu. Wynika to z tego, że emocje i podekscytowanie rozgrzewają Was od środka. Jestem tego najlepszym przykładam. Pomimo, tego, że zaliczam się do zmarźlaków, to w dniu mojego ślubu, kiedy wiosna była jeszcze chłodna, a goście dygotali pod kościołem, ja miałam ochotę wylać na siebie kubeł lodowatej wody. Dlatego pamiętajcie, żeby nie przesadzić z warstwami. Okrycie ma Was faktycznie okryć, a nie grzać jak piec.
Płaszcz
Ale jeśli nie jesteście przekonane i nie dajecie mi wiary, że faktycznie tak jest, to najlepszą opcją dla zmarźlaków będzie płaszcz. Ashi Studio nie ma sobie równych w tym zakresie. Projektuje ubiory wieczorowe w tym suknie ślubne. Propozycje projektanta są odważne i bardzo obfite w tkaninę. Przypominają barokowe wzory, więc jeśli ktoś lubi prostotę i minimalizm raczej nie będzie jego zwolennikiem. Natomiast mam wrażenie, że to jeden z nielicznych projektantów mody wieczorowej, który uwzględnia w kolekcjach jesień-zima warunki pogodowe charakterystyczne dla tego okresu. Tak jakby inni nie wiedzieli, że kobietom ma prawo być chłodno XD Natomiast mój ulubiony projektant ślubny, wspomniany już wyżej Jesus Peiro płaszcze proponuje jedynie do spodium, które notabene królują na ślubnych wybiegach. Podobnie zresztą jak Berta Balilti.
Żakiet
Wszystkim tym, którzy uważają, że to rozwiązanie jedynie do pracy to napiszę, że coraz częściej projektanci proponują żakiety w swoich ślubnych stylizacjach. Są eleganckie i ponadczasowe – zmieniają się jedynie ich kroje oraz tkaniny, z których są wykonane. Wg Oscara de La Renty pasują do krótkich sukienek ślubnych. Wg debiutującej ślubnie projektantki Carly Cushnie – do długich. Po środku stoi Martina Liana, która zaprojektowała uniwersalny żakiet, którego użyła w swojej kolekcji kilka razy, zarówno do długiej sukni, do krótkiej, do spodium, a nawet do kompletu w stylu boho – na zdjęciu. Również w wersji 3/4 – żakiet prosto z Barcelony od Yolancris. Ten sam odważnie na kolejny sezon proponuje tweedowa wersję – tego w branży ślubnej jeszcze nie było. Czy się przyjmie?
Bolerka i inne krótkie wdzianka
Wydawałoby się, że szczyt tandety i obciachu. Na szczęście projektanci, w tym mój ukochany Jesus Peiro, proponują takie interpretacje bolerka, które z kiczem mają niewiele wspólnego. Niektóre z nich wyglądają nawet jak nieodłączna część sukienki idealnie łącząc linię ze wzorem – Cushnie i Peiro.
Odważną stylizację zaproponowała Monique Lhuillier, która do koronkowego bolerka dodała ekspres. Ponieważ cała jej kolekcja nosi nazwę Streamlined i ma inspirować do maksymalnego uproszczenia całego procesu ślubnego nabiera to sensu. Obrazuje to, że każdy element ślubny powinien do siebie nawiązywać. Jeśli organizujesz swój ślub ekspresowo może warto pomyśleć nad suwakiem zamiast guzików 😛 O innym pomyśle tej projektantki poczytacie w następnym punkcie.
Yolancris proponuje krótką kurteczkę w takim samym wzorze jak górny top projektu. Odważna stylizacja o tytule Catwalk – to tłumaczy jej wygląd. U Berty jak zwykle lekko i zwiewnie – w jej propozycjach sporo jest właśnie takich. Moje serce skradła jeszcze Katherine Joyce, która najnowszą kolekcję nazwała Wind Desert. I faktycznie pomyślała o tym, by ochronić Panny Młode chociażby od wiatru.
Musicie mi wybaczyć, że tak lansuje Peiro. Nic na to nie poradzę. Miłość do jego kreacji jest silniejsza niż rozsądek. Najchętniej wstawiłabym tu całą jego kolekcje. 😛
Co z tą ramoneską?
To chyba najbardziej kontrowersyjny wybór na okrycie wierzchnie choć wiem, że ostatnio najpopularniejszy. Pomysł założenia ramoneski do sukni wylansowała ww. projektantka Monique Lhuillier, która w roku 2018 zaproponowała takie rozwiązanie w swojej jesiennej kolekcji ślubnej. Wywołało to zdziwienie, a ona sama powiedziała, że uwielbia „oferować Pannom Młodym nowe opcje, których ludzie wcześniej nie widzieli”. Osobiście uważam to rozwiązanie za ostateczność, ale jeśli szukacie wytłumaczenia dlaczego założyłyście skórzaną motocyklową kurtkę do koronkowej sukienki zawsze możecie powiedzieć, że inspirowałyście się znana projektantką. Nie dam sobie głowy uciąć, ale nie przypominam sobie, żeby po roku 2018 inny projektant zaproponował takie rozwiązanie w swoich kolekcjach. W Polsce się przyjęło, w branży ślubnej raczej się do tego nie wraca.
To może futerko? Hit czy kicz?
Jak już jesteśmy przy Monique Lhuillier to nie sposób o nich nie wspomnieć bo to ona jest główną zwolenniczką futer w stylizacjach ślubnych. Nie przypominają one tych, które znamy z sieciówek i masowej produkcji. Są mięciutkie, puszyste, idealnie się układają. W zależności od tego na jakie się zdecydujecie możecie całą stylizacje popsuć lub dodać jej luksusowego wykończenia. Z pewnością te bardziej eleganckie będą droższe. Czy naturalne czy sztuczne? Wybór należy do Was zgodnie wyznawanymi przez Was wartościami. Jeśli zdecydujecie się na futrzane okrycie, to moim zdaniem, nie ma innej opcji niż jak zaprojektowanie go przez tę sama osobę, która projektowała suknię. Inaczej ryzykujecie balansowanie na granicy kiczu.
A ponczo?
Tak, jeśli kochacie boho i w takim stylu organizujecie ślub. Jeśli natomiast jesteście zwolennikami klasyki i chcecie z przyjemnością oglądać na emeryturze zdjęcia ze ślubu to takie rozwiązanie nie jest dla Was. Strój musi być też spójny nie tylko z konwencją wesela, ale i z Wami samymi. Ponczo znalazłam w wersji z frędzlami w kolekcji Yolancris. W niektórych dekadach jest na nie szał – dzieje się to właśnie teraz. Idealnie gra z koronkową suknią, która również jest wykończona frędzlami przy rękawach i na samym dole. Ale pamiętajcie, że moda to jedno, a styl to drugie. Jak powiedziała Cocco Chanel “Moda przemija. Styl pozostaje”. Ale co do frędzli to wyżej widzieliście już tweedowy żakiet od Yolancris i bolerko od Katherine Joyce, które mają doszyte frędzle do rękawów. Niestety na zdjęciach tego nie widać, więc musicie mi uwierzyć na słowo – frędzle są w trendach.
Do boho pasują oczywiście pióra, których obecnie jest bardzo dużo w kolekcjach. Berta Balilti wykorzystuje je nieprzerwanie od 2016 roku. Na jesień i zimę 2020 roku też ma ciekawa propozycję, ale nie ma jeszcze katalogowych zdjęć, które mogłabym Wam zaprezentować. Natomiast pokaz już widziałam i wiem, że taka propozycja będzie.
Nie wszystkim projektantom można zaufać
Zupełnie przekornie pokażę Wam zdjęcia znanej projektantki – Danielle Frankel, która zupełnie nie trafią w moją estetykę. Umieszczę jej propozycje bardziej jako przestrogę abyście nie szły w tym kierunku dobierając okrycie wierzchnie do sukni. Ma ona co prawda dwie propozycje, które są warte uwagi, ale w oderwaniu od całości stylizacji nie mogą stanowić przykładu dla mojego stanowiska – dwa ostatnie zdjęcia. Niezrozumiana przeze mnie Danielle Frankel ma w swoich kolekcjach porozciągane swetry, plastikowe bluzy i puchowe kurtki. Jeśli nie jesteś celebrytką pokroju Lady Gaga nie decyduj się na takie rozwiązania.
O co Ci chodzi kobieto?!
Tak czytacie i pewnie zastanawiacie się co ja Wam tu pokazuję? Na pytanie czy coś się Wam podoba pewnie większość odpowie, że nie. Ale jeśli zapytam Was czy te okrycia pasują do sukienek czy kostiumów, do których zostały zaprojektowane pewnie większość z Was odpowie twierdząco.
To właśnie było moim celem. Pokazanie Wam, żeby o stylizacji Panny Młodej pomyśleć całościowo od razu, gdy zaczynacie się rozglądać za suknią.
Pamiętajcie też, że nie musicie mieć sukni zaprojektowanej przez światowej sławy projektantka, żeby wyglądać jak marzenie. Lokalni kreatorzy świetnie odnajdą się w tej roli. Szukajcie też salonów, które mają swoją projektantkę, która tworzy sezonowo na potrzeby klientów. Osobiście unikam salonów ze sprowadzanymi sukniami, bo w tych są niewielkie możliwości modyfikacji i często dobór pasujących dodatków jest bardzo utrudniony. Cenię sobie natomiast współpracę z tymi salonami, które inspirując się światową modą tworzą samodzielnie. Moja sympatia pewnie wynika z mojego własnego doświadczenia, kiedy po wielotygodniowych poszukiwaniach wymarzonej sukni znalazłam trzy, w których cosik mi się bardzo podobało. I tak projektantka wraz z krawcową z trzech sukni uszyły mi jedną. Wymarzoną. Niepowtarzalną. Moją.
Życzę Wam owocnych poszukiwań i spotkania na tej drodze zdolnych projektantów.
A jeśli potrzebujecie pomocy to zawsze możecie napisać do mnie. 😀
Jeszcze więcej zdjęć znajdziecie na moim Pintereście: @annaschwarzhomeevents